|
Indie Rock & Stuff towarzystwo wzajemnej adoracji pod przykrywką forum ambitnej muzyki popularnej
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
x rock 'n' rollin' bitch for you
Dołączył: 05 Sty 2007 Posty: 1682 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 13:27, 19 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
o widzisz, jeszcze się nie zainteresowałem składem TV i kto gra na czym, ale jeśli to sam Verlaine, no to biję pokłony.
Cytat: | Hmm, głos Byrne, może poza pewnym podobieństwem dziwaczności barwy, jest bardziej połamany, zdezintegrowany, jakby to głos rządził Byrne'em, a nie on nim (zajebiście to słychać zwłaszcza na pierwszej płycie koncertówki The name of this band is talking heads). Jakby śpiewał to ktoś z rozdwojeniem jaźni, pełen maniactwa, jakiejś fobii społecznej. I właśnie przez to nie odczytuję go w kategorii 'leniwości'. On jest dynamiczny, napędzany jakby przez te obsesje, które dręczą Byrne'a. Jest bardzo nerwowy w ekspresji, taka poetyka krzyku. A u Verlaine'a właśnie widzę tę melancholię, dekadencję, to jest to co piszesz - uczuciowość, jęk rozpaczy, aczkolwiek podsycony przerysowaniem. |
dlatego wcześniej pisałem o tym 'że może zdołam się przełamać jeśli idzie sympatię do TH'. staram się usłyszeć w głosie Byrne`a opętanie, maniactwo itd. ale mimo starań, ja nadal słyszę ten rozleniwiony głos, odbijajacy się od ścian, niemogacy trafić do uszu jakby chciał, tylko mija je bokiem, i znowu popada w melancholijny nastrój(trochę to uplastyczniam, ale lepiej tak, niż używać nazw 'specjalistycznych' o których i tak nie mam pojęcia ; ) ).
jeszcze jakiś czas spróbuje pozostać pod wpływem Telewizji , i jeśli będę ciągle 'nią natchniony' sięgn po TH jeszcze raz (sam nie wiem który to już) i zobaczymy, czy Telewizja potrafi zmienić stosunek człowieka do Głów.
ps. podoba mi sie sformułowanie 'fobia społeczna' - słyszę ją u każdego nowojorczyka z okresu 77-82 czy coś koło tego - od alana vegi, przez lydię lunch, na verlaine i byrne koncząc ; ) a się dopiero rozkręcam w tych klimatach spod cienia statuy wolności i mostu brooklyńskego. |
|
Powrót do góry |
|
|
Marquee Moon the man who would be king
Dołączył: 07 Sty 2007 Posty: 1332 Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Wto 18:01, 19 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
No bo miasto ma to do siebie, że jest spotęgowanym symbolem współczesnej cywilizacji, rozwoju technicznego, przemysłowego itp. Przygniata swoim rozmiarem, pojawia się wyobcowanie. Zwłaszcza w takim mieście jakim jest Nowy Jork, kolażu różnych nacji z całego świata. Tu alienacja jest wielopoziomowa - kulturowa, religijna, seksualna, narodowościowa.
Jest taki tekst w Marquee Moon:
I spoke to the man down at the tracks,
And I asked him how he don't go mad
Problem wyobcowania jest w zasadzie problemem każdej większej metropolii. Tylko na przykład Brytyjczycy piszą w nieco inny sposób, tam pojawia sie szerszy kontekst, bardziej społeczny. U Nowojorczyków sprowadza się to najczęściej do doświadczeń jednostkowych. Wszystko przefiltrowane jest przez wrażliwość pojedynczej osoby i nabiera bardzo osobistego wymiaru. Należy jeszcze pamiętać o tym, co się działo w polityce - Carter, potem Reagan, wyścig zbrojeń, kryzys naftowy.
Tak to widzę w uogólnieniu. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|