|
Indie Rock & Stuff towarzystwo wzajemnej adoracji pod przykrywką forum ambitnej muzyki popularnej
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Marquee Moon the man who would be king
Dołączył: 07 Sty 2007 Posty: 1332 Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie 0:06, 20 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
No podobno nie ma syntezatorów, tak czytałam. Słuchu nie mam na tyle wyrobionego, żeby wychwycić tu jakiś zakamuflowany syntezator. Na pewno jest mnóstwo klawiszy, keyboardy (tu na tym klipie z top of the pops nie widać żadnych syntezatorów http://youtube.com/watch?v=w1jYyrLXwI8). Ale naprawdę nie wiem jak to jest z tymi syntezatorami i ABC. Nawet jeśli znajdują się na tej płycie, to jednak nie są mocno eksponowane.
Cały czas ABC nie chcą podejść mi pod to całe New Romantic. Najchętniej nazwałabym ich po prostu zajebistym popem z wpływami disco, funku i soulu (Reynolds natomiast szufladkuje ich jako New Pop) przystrojonym w brzmienie lat 80-tych.
Tak, Roxy Music na pewno wywarło ogromny wpływ na Martina Fry'a (zresztą jak na prawie całe jego pokolenie). Podobnie jak i Bowie, którego również bardzo podziwiał. Czytałam taki wywiad, zresztą chyba ten sam, w którym wspomina o Bowiem i Jamesie Brownie, że z jednej strony ukształtował go punk rock - latał na te wszystkie koncert Sex Pistols, Clashów i tak dalej, ale urodził się za późno i właściwie nie mógłby już niczego lepszego od Buzzcocks wymyślić w punk rocku. Zorientował się, że należy do innego pokolenia, tego, które oprócz punka sięga również po Kraftwerka, a potem zakłada zespoły takie jak The Human League czy Soft Cell. |
|
Powrót do góry |
|
|
x rock 'n' rollin' bitch for you
Dołączył: 05 Sty 2007 Posty: 1682 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 22:03, 06 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
w sumie to nie wiedziałem gdzie napisac o tym zespole, wiec wybrałem ten topik.
a mianowicie rozchodzi się o suicide i płytę first album.
przypadkowo znaleziona płyta, gdy poszukiwałem zespołow na które wpłynął velvet underground. no i szok przeżyłem. początek jest niepokojące - ghost rider, potem jest duszno i można popaśc w opary shoegaze`u spod znaku póżniejszych aż o parę lat jesus and mary chain,aż w końcu nadchodzi szczyt - 'frankie teardrop'. oczywiście znać musicie 'careful with that axe eugene' - pink floydów gdzie to roger waters drze ryja. robi wrażenie, tyle że po utworze suicide nagle maleje w oczach. otóż panowie z nyc (ten styl muzyki to chyba włąśnie no wave, sam nie wiem) przeszli mistrzów i dodali jęki jakich dotąd nigdy nie słyszałem. industrialna moc - drażniący ucho, popadający w monotonię syczacy odgłos i nawalająca perka, i szept przemienajacy sie w rozpacz , autentyczną jakiej mało w muzyce, gdy słychać "FRANKIE IS DEAD!".
już ponad pól roku żadna muzyka mnie tak nie przeraziła. niesamowite piętno odciskają - więcej tutaj (szukałem w necie i natrafiłem na tą reckę, bo byłem ciekaw czy jakiś portal o nichwspomina gdzieś):
[link widoczny dla zalogowanych] |
|
Powrót do góry |
|
|
matinee freethinker
Dołączył: 02 Paź 2005 Posty: 8507 Przeczytał: 0 tematów
Skąd: the poetry society
|
Wysłany: Śro 22:12, 06 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Aj, ta płyta dosłownie wbiła mnie w fotel. Serio. 3 razy pod rząd przesłuchałam. Miałam napisać, ale też nie wiedziałam gdzie i w końcu nie napisałam;)
Frankie teardrop - zdecydowanie nie ma bardziej przerażającej, i jednocześnie tak męczącej piosenki, której słuchało by się z takim masochostycznym upodobaniem:p
Ten nerwowy, niepokojący wokal...
Ale tytuł to nie Suicide? |
|
Powrót do góry |
|
|
x rock 'n' rollin' bitch for you
Dołączył: 05 Sty 2007 Posty: 1682 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 22:33, 06 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
matinee napisał: |
Ale tytuł to nie Suicide? |
no właśnie to jest nazwa zespołu -idealnie sie nadaje
[link widoczny dla zalogowanych]
frankie do zassania - ale na własną odpowiedzialność
ale takie cheree to jakby odmienny utwór,przeciwny biegun, nawet na youtube jest:
http://www.youtube.com/watch?v=LBrn2mBWLeo |
|
Powrót do góry |
|
|
matinee freethinker
Dołączył: 02 Paź 2005 Posty: 8507 Przeczytał: 0 tematów
Skąd: the poetry society
|
Wysłany: Sob 2:28, 09 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Jedno jest pewne - synthpop jest w dość dużym procencie muzyką lekką i przyjemną.
I bardzo dobrze się przy niej uczyć.
I bardzo ją lubię.
Koniec wyznania.
Aha, jeszcze muszę dodać, że z listy Beksińskiego najlepszy jest John Foxx, miał rację umieszając go poza wszelkimi rankingami.
edit: 'lista Beksińskiego', jak to brzmi! |
|
Powrót do góry |
|
|
Marquee Moon the man who would be king
Dołączył: 07 Sty 2007 Posty: 1332 Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob 10:45, 09 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
W ogóle tu jest link do tej listy, bo chyba sporo osób nie wie, o czym mówimy
[link widoczny dla zalogowanych]
U mnie na pierwszym miejscu jednak Vienna Ultravox. Foxx jest niezły, ma klimat, ale jest zbyt syntetyczny, jednolity, jakby wygenerowany według jakiegoś wzoru (wiem, to trochę dziwny zarzut, zwłaszcza, że Vienna jest przeze mnie chwalona, a z 'żywymi' instrumentami też ma niewiele wspólnego). Jakoś nie do końca czuję The Garden i niewiele mi zostaje w głowie z tego albumu, ale zdecydowanie plus za zajebisty opener. Na pewno jest to płyta godna uwagi, ale nie podzielam aż takich zachwytów.
Zresztą spora część tej listy Beksińskiego to pozycje mocno średniawe. W ogóle wybór zaskakuje - dlaczego debiut Human League, a nie Dare!? Dlaczego Duran Duran a nie Rio (które, swoją drogą, w moim rankingu byłoby na drugim miejscu)? Irytuje niska pozycja Japan, które jest tysiąc razy lepsze i od Depeche Mode, i Spandau Ballet czy White Door. |
|
Powrót do góry |
|
|
x rock 'n' rollin' bitch for you
Dołączył: 05 Sty 2007 Posty: 1682 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 15:09, 09 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
no i garden zajmuje drugie miejsce na innej liście beksińskiego - lat 80-tych.
tak offtopowo, jesli mogę o fenomenie Beksińskiego powiedzieć, to z tej listy lat 80tych, płyta 'stationary traveller' camela (przez krytyków nisko oceniana) spodobała mi się swego czasu niesamowicie. trzy utwory do dziś na pamiec pamiętam, i nie mogę się uwolnić, gdy flecik gra na ostatnim utworze (bodajże... long goodbyes), czy słychać syreny milicyjne na vopos, oraz tam inne solówki. cieszę się ,że nie ma u niego the smiths, stone roses (wiadomo to nie była jego działka, zbyt... 'pozytywne granie'), i że właśnie potrafił zaszczepić we mnie miłośc do marilliona czy camela właśnie.to samo tyczy się foxxa i ultravoxu. |
|
Powrót do góry |
|
|
Marquee Moon the man who would be king
Dołączył: 07 Sty 2007 Posty: 1332 Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob 16:01, 09 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
No właśnie, to że The Garden jest wysoko na liście new romantic, ok, to ważny album, definiujący nurt itd. Ale tak wysoka pozycja Foxxa w liście lat 80-tych, czyli epoki chyba najbogatszej i najobfitszej muzycznie w ogóle, raczej źle świadczy o Beksińskim jako krytyku. Przeglądałam tę listę lat 80-tych kiedyś i była strasznie mało urozmaicona. Beksiński zamyka się w swoim małym kręgu muzycznych upodobań. Szacunek, że zgłębiał tę swoją muzykę z pasją i tak też o niej pisał, ale ja jednak wolę i o wiele bardziej cenię sobie krytyków, którzy mają szerszy kontekst, penetrują rejony różnorodne, nierzadko dalekie od siebie stylistycznie. |
|
Powrót do góry |
|
|
x rock 'n' rollin' bitch for you
Dołączył: 05 Sty 2007 Posty: 1682 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 17:27, 09 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
fakt, beksiński nie wychodził poza syntezatory, gotyckość w każdym wydaniu(od wczesnego bauhauso-kjuorowo-divisinoowego po szwajcarskie siwe przefarbowania) oraz progresję. ale, gdy ktoś ma podobny smak, znaczy podobają mu się np dwie pozycje z powyższych 'typów' to może, dzięki 'rankingom beksińskiego' coś nowego wychwycić, przez większość krytyków 'dziełko' już dawno wyrzucone do kosza.
wydaję mi się, że lepszy krytyk, który zna się dobrze na jednym niż wybiórczo na wszystkim. no i druga sprawa - nie miał do wszystkiego dostepu, tak jak my, więc wiele mogło mu umknąć, a gdy po jakimś czasie odsłuchiwał, to mogło mu się spodobać, ale nie wiązało się sentymentalnie z niczym, i odstawił to na półkę 'dobre ale nic nie zmienił ten album w moim życiu'. to wszystko to domysly tylko moje, ale patrząc na jego biografię, i ostatni tekst, to bardzo możliwe.
nie macie mi za złe za sianie offtopu ; ) ? |
|
Powrót do góry |
|
|
Marquee Moon the man who would be king
Dołączył: 07 Sty 2007 Posty: 1332 Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob 23:23, 09 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Hmm, i tak i nie, tzn. zgadzam się z Tobą w wielu punktach i na pewno specjaliści od węższych rejonów są potrzebni. Cenię znawców, ale z drugiej strony muzykę traktuję też nieco socjologicznie. Muzyka nie jest zawieszona w próżni. Ma swój kontekst, powinna żywo reagować na to, co dzieje się wokół, stanowić pewien specyficzny komentarz (i nie chodzi mi wyłącznie o muzykę typowo zaangażowaną). Pojawia się pytanie - jak oceniać wartość czegoś, nie orientując się w tym, co dzieje się wokół w muzyce? Muzyka broni się sama tylko do pewnego momentu, o jej wartości decyduje także jej dialog z otoczeniem, ona w kontekście tego co 'tu i teraz'.
Beksiński zachwycał się progresją, ale w chwili gdy nadeszła punk rockowa rewolucja, rock progresywny stracił swą moc. Stał się zamkniętym etapem, przestawał bowiem spełniać oczekiwania społeczne. Nie przystawał do pewnego momentu dziejowego i nastrojów. Beksiński lekceważył punk rocka, niejednokrotnie wypowiadając się o nim dość szyderczo, nie chcąc czy też nie potrafiąc zauważyć jego ogromnej roli, jego siły oddziaływania. Pozytywnego i twórczego oddziaływania.
Trudno darzyć zaufaniem krytyka, który ocenia muzykę w sposób oderwany od rzeczywistości. Skala, jaką posługuje się w ocenie, jest wybrakowana. Brakuje jej porównania, punktu odniesienia. Bo czyż wartości nie mierzy się przede wszystkim poprzez odniesienie do czegoś innego? Zwłaszcza muzyka rozrywkowa, która od kilku dobrych lat wychodzi daleko poza etykietki poszczególnych stylów, powinna być oceniana w ten sposób. |
|
Powrót do góry |
|
|
matinee freethinker
Dołączył: 02 Paź 2005 Posty: 8507 Przeczytał: 0 tematów
Skąd: the poetry society
|
Wysłany: Nie 1:00, 10 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Dobrze napisane.
A ten wniosek odnośnie The Garden sformułował mi się na bazie analizy 'której z tych płyty, nachętniej posłuchałabym po raz kolejny i kolejny i kolejny'. Wyszło The Garden.
Chociaż nęci mnie jeszcze Visage:p
A w psychikę Beksińskiego to lepiej aż tak się nie wczuwać |
|
Powrót do góry |
|
|
girlfromipanema Killamangiro
Dołączył: 03 Sty 2007 Posty: 615 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 1:26, 16 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
dzięki promocji w Empiku zachwyciłam się płytą "Vienna" Ultravox (22,99). zaczęłam na odwrót, od czytania tekstów i pomyślałam, że to będzie naprawdę rozczarowanie, jeśli muzycznie nie będzie dobra. na szczęście obawy były niesłuszne ;> |
|
Powrót do góry |
|
|
Marquee Moon the man who would be king
Dołączył: 07 Sty 2007 Posty: 1332 Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Wto 11:16, 19 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Nawet gdyby jedynym dobrym utworem była tytułowa Vienna, to i tak warto byłoby wydać tę kasę.
Niektórzy najwyżej cenią sobie z tego albumu Mr. X. Jasne, to jest dobry numer, tylko tych zachwytów nie rozumiem, bo jest dokładna kopia tego, co robili Kraftwerk. I to parę lat wcześniej. Tak czy inaczej płyta miażdży - dobre refreny (passing strangers!), urzekający głos Midge'a, teksty, klimat. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|